Bóg, który jest miłością
Homilia wygłoszona w Kościele św. Krzyża w Warszawie na Uroczystość Trójcy Przenajświętszej, ks. prof. Waldemar Rakocy CM.
Drodzy słuchacze słowa Bożego!
Stajemy wobec nieprzeniknionej tajemnicy: Bóg jest jeden, a zarazem w trzech Osobach. Kiedy popatrzymy na przekonania wyznawców innych religii, jak judaizm czy islam, można zapytać, czy nie byłoby prościej, gdyby Bóg był jedną Osobą Boską. Po cóż aż trzy Osoby, które ostatecznie i tak są jednym Bogiem?
Odpowiedźna to pytanieprzynosizaskakującerozwiązanienakorzyśćchrześcijaństwa. Nieprzenikniemywprawdzienatury Boga, gdyż jest to niemożliwe, ale możemypowiedzieć, czymskutkujeowatrójjedyność Boga. Jakniełatwy jest przedmiotnaszychdociekań, tak niełatwa będziedzisiejszahomilia. Dlategoproszę o wyrozumiałość.
Czy jest jakaśprawda o TrójjedynymBoguważniejszaodinnych? Tak ? to prawda, że jest On Miłością, a Miłość to On (1 J 4, 16). O żadnym innym przymiocie Boga nie mówi się, że utożsamia się on z Nim samym, czyli że ów przymiot to Bóg. Przeczytamy zatem, żeBóg jest wszechmogący i nieskończony, lecz nie, że wszechmoc i nieskończoność ? to On. Jedynie w przypadku miłości objawienie NT mówi, żeBóg jest Miłością, a Miłość to On. Dlatego w tym przypadku słowo ?Miłość? piszemy dużą literą. Lecz bycie przez Boga Miłością pozostaje w nierozerwalnej łączności z byciem Trójcą. Gdyby Bógnie był wspólnotą trzech Osób Boskich, nie byłby tym samym Miłością. Łatwo można to wyjaśnić. Miłość jest możliwa wyłącznie w relacji do innych osób. Nikt nie doświadczy jej sam. A to właśnie ma miejsce w TrójjedynymBogu. W odrębności Osób tkwi podstawa miłości ? podobnie jak wśród ludzi: ja obdarzam miłością ciebie, a ty mnie. Bóg jako Trójca Osób jest wymianą miłości między Nimi. Ojciec obdarza nią Syna i Ducha Świętego, Syn ? Ojca i Ducha Świętego, a Duch Święty ? Ojca i Syna.
Odrębność Boskich Osób jest odwieczna, dlatego również miłość jako zasada i szczyt istnienia Trójjedynego Boga jest odwieczna. Drodzy bracia i siostry! Bóg objawia ludziom swą najgłębszą naturę i tajemnicę: że jest wieczną wymianą miłości między Boskimi Osobami ? Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Owo trójjedyne istnienie nie jest konieczne do tego, aby Bóg był wszechobecny, wszechmocy czy nieskończony. Te i inne przymioty Boga nie domagają się Jego troistego istnienia. Siłacz może, przykładowo, okazać swą moc nawet na bezludnej wyspie, lecz nie wejdzie tam w relację miłości ? potrzebuje do tego drugiej osoby. Miłość jako zasada istnienia Boga domaga się odrębności Osób Boskich. Tym samym przez ową troistą naturę Bógnie mówi ludziom, że w pierwszej kolejności jest wszechmocny, wszechobecny czy nieskończony, lecz że jest nade wszystko Miłością. Skoro sedno istnienia Boga stanowi prawda, że jest On Trójcą Osób Boskich, tym samym miłość jest tym, co Go najbardziej określa.
Odrębności Osób Boskich nie należy postrzegać na wzór odrębności osób ludzkich. Odrębność Osób Boskich nie oznacza Ich rozdzielności, jak w przypadku ludzi. Osoby Boskie są nierozdzielne w tym, kim są, jak również w tym, co czynią, ponieważ sąjednym i tym samym Bogiem. W TrójjedynymBogu występuje odrębność Osób, lecz nie Ich rozdzielność ? w każdej z Nich jest pełnia bóstwa. Ludzie zaś są rozdzielni w tym, kim są i co czynią: mąż nie tylko jest inną osobą od żony, ale ponadto postrzega rzeczy w inny sposób od niej ? mamy wtedy różnicę zdań. Coś takiego nie występuje w Bogu, ponieważ między Osobami Boskimi jest całkowita zgodność. Owa nierozdzielność między Osobami Boskimi zapewnia doskonałą jedność w miłości, całkowite ?przylgnięcie do siebie?. Jak zapowiedziałem na początku tej homilii, trudne są to rzeczy. Warto jednak pochylić się nad tajemnicą Trójjedynego Boga. Gdyby Bógnie był Trójjedyny, niemożliwa byłaby miłość jako zasada Jego istnienia. Bóg, który byłby jednąOsobą, nie mógłby być Miłością (z dużej litery). Ktoś zapyta: dlaczego? Z tej racji, że do chwili stworzenia istot anielskich, ludzi i świata Bóg byłby samotny, a tym samym miłość w Nim ? uśpiona. Uaktywniłaby się ona dopiero z chwilą stworzenia świata. To zaś zakłada w Bogu rozwój. Owa ewolucja dowodziłaby zmienności w Bogu i tym samym Jego niedoskonałości. Bóg zaś, w którym występuje niedoskonałość, nie jest Bogiem. Boża miłość nie może podlegać rozwojowi, jak jej uaktywnienie się w pewnym momencie, ponieważ taki rozwój wprowadzałby niedoskonałość do Jego natury i istnienia. DlategoBóg jako trójca Osób Boskich ? dzięki owej wiecznej wymianie miłości między Nimi ? jest Miłością, czyli że miłość stanowi zasadę Jego istnienia.
Każdy zatem, kto uważa, żeBóg jest jednąOsobąBoską, wyklucza, że miłość stanowi zasadę Jego istnienia, czyli że jest On Miłością. A jeżeli twierdzi, że ten, w którego wierzy, jest Miłością, to zakłada w nim rozwój i tym samym wyklucza bycie przez niego Bogiem. Nie da się pogodzić natury Boga jako Miłości z Jego istnieniem jako jedna Osoba. Bóg będący jednąOsobąBoską może być wszechmocą, wszechwiedzą, nieskończonością itd., lecz nie Miłością. Jednak Bóg, który jest jedynie mocą, wiedzą czy nieskończonością, przeraża. Nie wiesz bowiem, do jakich celów użyje swej potęgi, jeżeli nie kieruje Nim w pierwszym rzędzie miłość. Czynie podobnie jest z potężnymi tego świata, którzy w swych działaniach nie kierują się miłością? ? Ich potęga przeraża.
Tymczasem dzięki temu, żeBóg jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, u podstawy Jego natury i wszelkich działań stoi miłość. Szczęście Boga nie płynie w pierwszej kolejności z Jego nieskończoności, wszechmocy czy wszechwiedzy, lecz z relacji wzajemnej miłości między Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Wszystkie inne przymioty Boga sąna służbie Jego miłości. Jego wszechmoc już nie przeraża, lecz napawa poczuciem bezpieczeństwa, gdyż to wszechmoc miłująca, albo lepiej ? Miłość wszechmogąca. Sprawa wygląda podobnie z innymi przymiotami Boga. Bóg jest zatem Miłością, a potężnym władcą, wszechwiedzącym sędzią czy wszechobecnym Panem w takim stopniu, w jakim nie sprzeciwia się to Jego miłości.
Z mówieniem o naturze Boga jest trochę tak, jak z patrzeniem na stożek. Kto patrzy nań z boku, widzi jedynie trójkąt; kto patrzy od dołu, widzi koło. Nie dostrzega, że ma do czynienia ze stożkiem. Potrzebuje lepszego oglądu obiektu, aby uchwycić jego naturę. I podobnie jest z TrójjedynymBogiem. Lecz ów wysiłek przynosi słodkie owoce?
Drodzy słuchacze słowa Bożego!
Bóg, który jest wspólnotą Osób Boskich, zaprasza nas do udziału w owej wymianie miłości. Z racji swej troistej naturyBóg jest nastawiony na tworzenie wspólnoty z ludźmi. Nie jest zazdrośnikiem, który strzeże przystępu do siebie; nie jest też samotnikiem, który traktuje innychjak natrętnych gości. Gdyby Bóg był zazdrośnikiem czy samotnikiem, nie zaprosiłby nas do dzielenia swego życia. Bóg zaś nie jest zazdrośnikiem, gdyż jest Miłością; nie jest też samotnikiem, gdyż jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Bóg jako Trójjedyny stanowi pełnię miłości i szczęścia, i zaprasza nas do udziału w życiu, które jest miłością i szczęściem. Do Trójcy Świętej wprowadził przecież, w osobie Syna Bożego, nasze człowieczeństwo. A że my jako Kościół jesteśmy Ciałem Chrystusa, Jego członkami, wprowadza również nas.
Z racji trudności tematu ta homilianie może być zbyt długa. Przypomnę zatem, że szczyt prawdy o Bogu stanowi to, że jest On Miłością. To zaś zakłada odrębność Osób Boskich. Religie inne odchrześcijaństwa, czyli te, którenie znają Boga jako Ojca, Syna i Ducha Świętego, nie doszły do Jego pełnego poznania. Konsekwencją tego jest mniejszy przystęp do prawdy, żeBóg jest Miłością. Nie oznacza to, że ich wyznawcy są niezdolni do miłości, gdyż tej użycza On niezależnie od stopnia Jego poznania, ale że sam Bóg z większą trudnością będzie się im jawił jako Miłość.
Żeby zilustrować Boga w Jego miłości, posłużę się przykładem Słońca. Wiemy, że w jądrze naszej gwiazdy zachodzą nieco inne procesy niż w warstwach zewnętrznych oraz że występują w niej duże różnice temperatur, ale zasadniczo w Słońcu zachodzi ta sama reakcja termojądrowa: spala się wodór i powstaje hel, czemu towarzyszą temperatury rzędu milionów stopni Celsjusza. Niech Słońce, owa kula żaru, wyobraża Boga w Jego miłości. W Bogu w sensie dosłownym zachodzi tylko jedna ?reakcja?, reakcja miłości. Skala tej miłości, jak temperatur na Słońcu, jest na miarę doskonałości Boga, czyli najwyższa z możliwych i nigdy nie niższa. Jak bowiem w Słońcu nie ma niskich temperatur, tak w Bogunie ma stanów innychod miłości. Ów żar miłości ani na chwilę nie podlega wahaniom w intensywności, ponieważ z racji doskonałości Boga nie ma w Nim zmienności. W Bogunie ma zatem chęci zemsty czy doświadczenia kogoś za złe czyny, gdyż zgodnie z jego doskonałą naturą ożywia Go miłość i to w stopniu najwyższym, a zemsta czy chęć zadania komuś bólu są sprzeczne z miłością.
Bóg może oczywiście doświadczyć kogoś w ten czy w inny sposób, ale tylko wtedy, kiedy będzie to najlepszy sposób dotarcia do człowieka ? takjak rodzice karcą nieraz swe dzieci. Ale wtedy Bógnie kieruje się chęcią zranienia kogoś, lecz jego dobrem. Bóg jest jak pasterz z Jezusowej przypowieści: idzie na poszukiwanie zagubionej owieczki, a kiedy ją odnajduje, nie ruga, nie karci, lecz cieszy się z jej odnalezienia, bierze na ramiona i sprowadza do domu. Nasza pewność co do tak niepojętej Bożej miłości wypływa ze wspólnoty miłości między Osobami Boskimi.
Nie należy zatem wypaczać obrazu Boga, przypisując mu ludzkie zachowania, postawy, jak ma to nieraz miejsce: przykładowo żeBóg rani człowieka, że za jego grzechy zsyła nań nieszczęścia itp. Wtedy w naszej świadomości kiełkuje obraz Boga okrutnika ? inny od Boga Miłości. Z czasem zaowocuje on oddaleniem się od Niego, gdyż z zasady unika się tych, których się boimy. Bóg zaś chce zacieśnienia więzi z nami, a żeby to nastąpiło, musi ustąpić lęk. Gdzie bowiem jest lęk, tam nie narodzi się miłość! Nie patrzmy więc na Boga w pierwszej kolejności jakna potężnego Pana, surowego Sędziego, lecz jakna bezgranicznie kochającego Ojca. Niech ten obraz Boga zagości na trwałe w naszej świadomości. Owa wieczna wymiana miłości między Osobami Boskimi, o której mówiłem wcześniej, jest nie tylko zasadą istnienia Boga, ale równocześnie zasadą, jaką niezmiennie kieruje się On w stosunku do nas. Warto zatem mieć stale przed oczami Słońce, ową kulę ognia, jako obraz żaru Bożej miłości. Amen.
Czy jest jakaśprawda o TrójjedynymBoguważniejszaodinnych? Tak ? to prawda, że jest On Miłością, a Miłość to On (1 J 4, 16). O żadnym innym przymiocie Boga nie mówi się, że utożsamia się on z Nim samym, czyli że ów przymiot to Bóg. Przeczytamy zatem, żeBóg jest wszechmogący i nieskończony, lecz nie, że wszechmoc i nieskończoność ? to On. Jedynie w przypadku miłości objawienie NT mówi, żeBóg jest Miłością, a Miłość to On. Dlatego w tym przypadku słowo ?Miłość? piszemy dużą literą. Lecz bycie przez Boga Miłością pozostaje w nierozerwalnej łączności z byciem Trójcą. Gdyby Bógnie był wspólnotą trzech Osób Boskich, nie byłby tym samym Miłością. Łatwo można to wyjaśnić. Miłość jest możliwa wyłącznie w relacji do innych osób. Nikt nie doświadczy jej sam. A to właśnie ma miejsce w TrójjedynymBogu. W odrębności Osób tkwi podstawa miłości ? podobnie jak wśród ludzi: ja obdarzam miłością ciebie, a ty mnie. Bóg jako Trójca Osób jest wymianą miłości między Nimi. Ojciec obdarza nią Syna i Ducha Świętego, Syn ? Ojca i Ducha Świętego, a Duch Święty ? Ojca i Syna.
Odrębność Boskich Osób jest odwieczna, dlatego również miłość jako zasada i szczyt istnienia Trójjedynego Boga jest odwieczna. Drodzy bracia i siostry! Bóg objawia ludziom swą najgłębszą naturę i tajemnicę: że jest wieczną wymianą miłości między Boskimi Osobami ? Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Owo trójjedyne istnienie nie jest konieczne do tego, aby Bóg był wszechobecny, wszechmocy czy nieskończony. Te i inne przymioty Boga nie domagają się Jego troistego istnienia. Siłacz może, przykładowo, okazać swą moc nawet na bezludnej wyspie, lecz nie wejdzie tam w relację miłości ? potrzebuje do tego drugiej osoby. Miłość jako zasada istnienia Boga domaga się odrębności Osób Boskich. Tym samym przez ową troistą naturę Bógnie mówi ludziom, że w pierwszej kolejności jest wszechmocny, wszechobecny czy nieskończony, lecz że jest nade wszystko Miłością. Skoro sedno istnienia Boga stanowi prawda, że jest On Trójcą Osób Boskich, tym samym miłość jest tym, co Go najbardziej określa.
Odrębności Osób Boskich nie należy postrzegać na wzór odrębności osób ludzkich. Odrębność Osób Boskich nie oznacza Ich rozdzielności, jak w przypadku ludzi. Osoby Boskie są nierozdzielne w tym, kim są, jak również w tym, co czynią, ponieważ sąjednym i tym samym Bogiem. W TrójjedynymBogu występuje odrębność Osób, lecz nie Ich rozdzielność ? w każdej z Nich jest pełnia bóstwa. Ludzie zaś są rozdzielni w tym, kim są i co czynią: mąż nie tylko jest inną osobą od żony, ale ponadto postrzega rzeczy w inny sposób od niej ? mamy wtedy różnicę zdań. Coś takiego nie występuje w Bogu, ponieważ między Osobami Boskimi jest całkowita zgodność. Owa nierozdzielność między Osobami Boskimi zapewnia doskonałą jedność w miłości, całkowite ?przylgnięcie do siebie?. Jak zapowiedziałem na początku tej homilii, trudne są to rzeczy. Warto jednak pochylić się nad tajemnicą Trójjedynego Boga. Gdyby Bógnie był Trójjedyny, niemożliwa byłaby miłość jako zasada Jego istnienia. Bóg, który byłby jednąOsobą, nie mógłby być Miłością (z dużej litery). Ktoś zapyta: dlaczego? Z tej racji, że do chwili stworzenia istot anielskich, ludzi i świata Bóg byłby samotny, a tym samym miłość w Nim ? uśpiona. Uaktywniłaby się ona dopiero z chwilą stworzenia świata. To zaś zakłada w Bogu rozwój. Owa ewolucja dowodziłaby zmienności w Bogu i tym samym Jego niedoskonałości. Bóg zaś, w którym występuje niedoskonałość, nie jest Bogiem. Boża miłość nie może podlegać rozwojowi, jak jej uaktywnienie się w pewnym momencie, ponieważ taki rozwój wprowadzałby niedoskonałość do Jego natury i istnienia. DlategoBóg jako trójca Osób Boskich ? dzięki owej wiecznej wymianie miłości między Nimi ? jest Miłością, czyli że miłość stanowi zasadę Jego istnienia.
Każdy zatem, kto uważa, żeBóg jest jednąOsobąBoską, wyklucza, że miłość stanowi zasadę Jego istnienia, czyli że jest On Miłością. A jeżeli twierdzi, że ten, w którego wierzy, jest Miłością, to zakłada w nim rozwój i tym samym wyklucza bycie przez niego Bogiem. Nie da się pogodzić natury Boga jako Miłości z Jego istnieniem jako jedna Osoba. Bóg będący jednąOsobąBoską może być wszechmocą, wszechwiedzą, nieskończonością itd., lecz nie Miłością. Jednak Bóg, który jest jedynie mocą, wiedzą czy nieskończonością, przeraża. Nie wiesz bowiem, do jakich celów użyje swej potęgi, jeżeli nie kieruje Nim w pierwszym rzędzie miłość. Czynie podobnie jest z potężnymi tego świata, którzy w swych działaniach nie kierują się miłością? ? Ich potęga przeraża.
Tymczasem dzięki temu, żeBóg jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, u podstawy Jego natury i wszelkich działań stoi miłość. Szczęście Boga nie płynie w pierwszej kolejności z Jego nieskończoności, wszechmocy czy wszechwiedzy, lecz z relacji wzajemnej miłości między Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Wszystkie inne przymioty Boga sąna służbie Jego miłości. Jego wszechmoc już nie przeraża, lecz napawa poczuciem bezpieczeństwa, gdyż to wszechmoc miłująca, albo lepiej ? Miłość wszechmogąca. Sprawa wygląda podobnie z innymi przymiotami Boga. Bóg jest zatem Miłością, a potężnym władcą, wszechwiedzącym sędzią czy wszechobecnym Panem w takim stopniu, w jakim nie sprzeciwia się to Jego miłości.
Z mówieniem o naturze Boga jest trochę tak, jak z patrzeniem na stożek. Kto patrzy nań z boku, widzi jedynie trójkąt; kto patrzy od dołu, widzi koło. Nie dostrzega, że ma do czynienia ze stożkiem. Potrzebuje lepszego oglądu obiektu, aby uchwycić jego naturę. I podobnie jest z TrójjedynymBogiem. Lecz ów wysiłek przynosi słodkie owoce?
Drodzy słuchacze słowa Bożego!
Bóg, który jest wspólnotą Osób Boskich, zaprasza nas do udziału w owej wymianie miłości. Z racji swej troistej naturyBóg jest nastawiony na tworzenie wspólnoty z ludźmi. Nie jest zazdrośnikiem, który strzeże przystępu do siebie; nie jest też samotnikiem, który traktuje innychjak natrętnych gości. Gdyby Bóg był zazdrośnikiem czy samotnikiem, nie zaprosiłby nas do dzielenia swego życia. Bóg zaś nie jest zazdrośnikiem, gdyż jest Miłością; nie jest też samotnikiem, gdyż jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Bóg jako Trójjedyny stanowi pełnię miłości i szczęścia, i zaprasza nas do udziału w życiu, które jest miłością i szczęściem. Do Trójcy Świętej wprowadził przecież, w osobie Syna Bożego, nasze człowieczeństwo. A że my jako Kościół jesteśmy Ciałem Chrystusa, Jego członkami, wprowadza również nas.
Z racji trudności tematu ta homilianie może być zbyt długa. Przypomnę zatem, że szczyt prawdy o Bogu stanowi to, że jest On Miłością. To zaś zakłada odrębność Osób Boskich. Religie inne odchrześcijaństwa, czyli te, którenie znają Boga jako Ojca, Syna i Ducha Świętego, nie doszły do Jego pełnego poznania. Konsekwencją tego jest mniejszy przystęp do prawdy, żeBóg jest Miłością. Nie oznacza to, że ich wyznawcy są niezdolni do miłości, gdyż tej użycza On niezależnie od stopnia Jego poznania, ale że sam Bóg z większą trudnością będzie się im jawił jako Miłość.
Żeby zilustrować Boga w Jego miłości, posłużę się przykładem Słońca. Wiemy, że w jądrze naszej gwiazdy zachodzą nieco inne procesy niż w warstwach zewnętrznych oraz że występują w niej duże różnice temperatur, ale zasadniczo w Słońcu zachodzi ta sama reakcja termojądrowa: spala się wodór i powstaje hel, czemu towarzyszą temperatury rzędu milionów stopni Celsjusza. Niech Słońce, owa kula żaru, wyobraża Boga w Jego miłości. W Bogu w sensie dosłownym zachodzi tylko jedna ?reakcja?, reakcja miłości. Skala tej miłości, jak temperatur na Słońcu, jest na miarę doskonałości Boga, czyli najwyższa z możliwych i nigdy nie niższa. Jak bowiem w Słońcu nie ma niskich temperatur, tak w Bogunie ma stanów innychod miłości. Ów żar miłości ani na chwilę nie podlega wahaniom w intensywności, ponieważ z racji doskonałości Boga nie ma w Nim zmienności. W Bogunie ma zatem chęci zemsty czy doświadczenia kogoś za złe czyny, gdyż zgodnie z jego doskonałą naturą ożywia Go miłość i to w stopniu najwyższym, a zemsta czy chęć zadania komuś bólu są sprzeczne z miłością.
Bóg może oczywiście doświadczyć kogoś w ten czy w inny sposób, ale tylko wtedy, kiedy będzie to najlepszy sposób dotarcia do człowieka ? takjak rodzice karcą nieraz swe dzieci. Ale wtedy Bógnie kieruje się chęcią zranienia kogoś, lecz jego dobrem. Bóg jest jak pasterz z Jezusowej przypowieści: idzie na poszukiwanie zagubionej owieczki, a kiedy ją odnajduje, nie ruga, nie karci, lecz cieszy się z jej odnalezienia, bierze na ramiona i sprowadza do domu. Nasza pewność co do tak niepojętej Bożej miłości wypływa ze wspólnoty miłości między Osobami Boskimi.
Nie należy zatem wypaczać obrazu Boga, przypisując mu ludzkie zachowania, postawy, jak ma to nieraz miejsce: przykładowo żeBóg rani człowieka, że za jego grzechy zsyła nań nieszczęścia itp. Wtedy w naszej świadomości kiełkuje obraz Boga okrutnika ? inny od Boga Miłości. Z czasem zaowocuje on oddaleniem się od Niego, gdyż z zasady unika się tych, których się boimy. Bóg zaś chce zacieśnienia więzi z nami, a żeby to nastąpiło, musi ustąpić lęk. Gdzie bowiem jest lęk, tam nie narodzi się miłość! Nie patrzmy więc na Boga w pierwszej kolejności jakna potężnego Pana, surowego Sędziego, lecz jakna bezgranicznie kochającego Ojca. Niech ten obraz Boga zagości na trwałe w naszej świadomości. Owa wieczna wymiana miłości między Osobami Boskimi, o której mówiłem wcześniej, jest nie tylko zasadą istnienia Boga, ale równocześnie zasadą, jaką niezmiennie kieruje się On w stosunku do nas. Warto zatem mieć stale przed oczami Słońce, ową kulę ognia, jako obraz żaru Bożej miłości. Amen.
« poprzednia | następna » |
---|