Emilien Tardif opowiada o współczesnych cudach dokonywanych przez Jezusa

  W swojej książce "Jezus żyje"  - która należy do czołówki bestsellerów światowych -  opisuje  cuda, które Jezus czynił w trakcie jego posługi.  W ciągu zaledwie kilku lat przetłumaczono ją na 16 języków, sprzedano ponad 1 mln. egzemplarzy. Poniżej ciekawe teksty - urywki książki "Jezus żyje".

 Ojciec Emilien Tardif (ur. 6 czerwca 1928 w prowincji Quebec w Kanadzie, zm. 8 czerwca 1999 w Cordobie)-  kanadyjski misjonarz, charyzmatyczny zakonnik, Sługa Boży Kościoła katolickiego. Był dziewiątym z czternaściorga dzieci. Należał do zgromadzenia Misjonarzy Najświętszego Serca Jezusowego. Po cudownym uzdrowieniu z gruźlicy (czerwiec 1973) na skutek modlitwy 5 osób z grupy charyzmatycznej, zaczął interesować się Ruchem Odnowy Charyzmatycznej. Od chwili uzdrowienia aż do śmierci poświęcił swoje życie ewangelizacji. Jego nauczaniu towarzyszyło wiele cudownych uzdrowień oraz nawróceń. W czasie swojej posługi odwiedził 71 krajów na wszystkich kontynentach

Część I -  Cudowne uzdrowienie z gruźlicy płuc

Wstęp. Nazajutrz po przybyciu do Jerozolimy, wstałem wcześnie rano, wraz ze wschodem słońca i wszedłem w kręte uliczki miasta. Szedłem tą samą drogą, którą szła Maria Magdalena w dniu Zmartwychwstania. Przybyłem do Grobu Świętego i ...


i natychmiast po wejściu do grobowca, zwrócił moją uwagę napis w języku greckim następującej treści:

DLACZEGO SZUKACIE WŚRÓD UMARŁYCH TEGO, KTÓRY ŻYJE? NIE MA GO TU, ZMARTWYCHWSTAŁ.

Długo byłem jeszcze oszołomiony wymową tego poranka, który był jakby echem Niedzieli Zmartwychwstania. Ten, który umarł na krzyżu opuścił swój grób i żyje.

JEŚLI JEZUSA NIE MA W PUSTYM GROBIE W JEROZOLIMIE,  TO ZNACZY, ŻE JEST WSZĘDZIE, NA CAŁYM ŚWIECIE....

I rzeczywiście, w następnych latach mego życia przekonałem się, że  Jezus żyje. W czasie głoszenia Ewangelii, byłem świadkiem dzieł miłości i miłosierdzia Boga - nawróceń, przebaczeń, uzdrowień fizycznych i wewnętrznych, uwolnień. Sam doświadczyłem również uzdrowienia fizycznego....

Cudowne uzdrowienie  z gruźlicy płuc
Bedąc w Ameryce Łacińskiej często wyśmiewałem się z Odnowy charyzmatycznej twierdząc, że Dominikana nie potrzebuje daru języków, ale przemian społecznych - a tu nagle, gdy byłem w szpitalu -  przyszli do mnie charyzmatycy, by się modlić w sposób, który nie bardzo akceptowałem...

Przyszli modlić się w dwóch sprawach: abym zaakceptował chorobę i abym odzyskał zdrowie (grużlica dokonała poważnych uszkodzeń obu moich płuc). Będąc księdzem misjonarzem pomyślałem sobie, że nie byłoby to zbyt budujące, gdybym odrzucił ich modlitwę. Szczerze mówiąc zgodziłem się  najbardziej z powodu dobrego wychowania niż wewnętrznego przekonania. Nie wierzyłaem, aby zwykła, prosta modlitwa mogła przywrócić mi utracone zdrowie.

Ludzie ci powiedzieli z wielkim przekonaniem:

- Będziemy teraz czynić to, o czym jest napisane w Ewangelii: "Na chorych rece kłaść będą i ci odzyskają zdrowie" (Mk. 16.18).

- Właśnie w ten sposób będziemy się modlić i Pan cie uzdrowi.

Chwilę póżniej podeszli całkiem blisko do krzesła, na którym siedziałem i położyli na mnie ręce. Ponieważ nigdy nie widziałem niczego podobnego, zbiło mnie to z tropu. Czułem, że wyglądam bardzo śmiesznie i byłem nieco sfrustrowany z tego powodu, że ludzie przechodzący przez szpitalny korytarz zaglądali ciekawie przez uchylone drzwi. Dlatego też przerwałem modlitwę i zaproponowałem:

- Jeżeli chcecie można zamknąć drzwi.

- Dobrze , ojcze, nie ma żadnych przeszkód - odpowiedzieli.

Zamknęli więc drzwi , ale Jezus był już w środku, bo w czasie modlitwy czułem wielkie ciepło w płucach. Pomyślałem sobie, że to nawrót choroby i że zaraz umrę. Tymczasem była to miłość Jezusa , który dotykał mnie i uzdrawiał moje chore płuca. W czasie modlitwy pojawiło się proroctwo. Pan mówił do mnie:  "uczynię z ciebie świadka mojej miłości".

Jezus, który żyje przywrócił życie nie tylko moim płucom, ale także mojemu kapłaństwu, całej mojej osobie. Trzy dni później czułem się świetnie. Miałem apetyt, spałem dobrze i nie odczuwałem żadnego bólu.

Lekarze natomiast byli  gotowi rozpocząć moje leczenie... ja zaś czułem się dobrze i chciałem wrócić do domu, ale zmuszono mnie, abym pozostał w szpitalu - a to wtym celu, aby lekarze mogli poszukiwać gruźlicy, która niespodziewanie wymknęła im się z rąk. W końcu po upływie miesiąca, po wielu analizach ordynator powiedział:

- Proszę ojca, wypisujemy ojca do domu. Jest ojciec zupełnie zdrów, ale to przeczy wszystkiemu, czego uczy nas medycyna. Nie wiemy jak to się stało....

Po chwili wzruszając ramionami:

- Ksiądz jest wyjątkowym przypadkiem w tym szpitalu.

Opuściłem szpital bez zastrzyków, bez leków, bez recept... Pan mnie uzdrowił. Tylko moja wiara była bardzo mała, być może mniejsza od ziarnka gorczycy, lecz Bóg sam będąc wielkim, nie zważał na moją małość. Taki jest właśnie Bóg.... Gdyby był On takim, jakim byśmy chcieli, aby  był, nie  byłby wcale Bogiem.

W ten sposób na swoim własnym ciele, otrzymałem pierwszą lekcję na temat posługi uzdrawiania, którą to posługę w przyszłości miałem wypełnić. Była to lekcja podstawowa: Bóg uzdrawia nas za pomocą takiej wiary, jaką posiadamy. Nie wymaga więcej niz to, co mamy.

W tym samym miesiącu zacząłem wracać do pracy i napisałem do mojego przełożonego, aby zezwolił mi  na to, abym ten rok, który miał mi upłynąć na pobycie w szpitalu, mógł poświęcić na poznawanie odnowy charyzmatycznej w Kanadzie i USA. Udzielono mi pozwolenia i oddelegowano mnie do największych grup: w Quebec, Pittsburgu, Notre Dame i Arizonie.

Pamiętam dobrze pewien dzień, w którym w Los Angeles - odprawiałem mszę św., na której była moja siostrzenica oraz jej przyjaciel. Po przeczytaniu po francusku Ewangelii, chciałem ją wyjaśnić, ale zacząłęm wysyłać jakieś dziwne dźwięki. Czułem, że moje usta jakby sztywnieją i zacząłem wypowiadać słowa, których znaczenia nie znałem. Nie było to ani trochę podobne do języka francuskiego, ani angielskiego, ani hiszpańskiego, które to języki znałem. Kiedy się to skończyło, wykrzyknąłem, ze zdziwieniem:

- Nie mówcie mi tylko, że otrzymałem dar języków!

- Niestety, jednak tak się stało wujku - odpowiedziała siostrzenica

- Mówisz językami.

Tak wiele przedtem naśmiewałem się z daru języków, gdy tymczasem Pan udzielił mi go w chwili, gdy miałem głosić Słowo Boże...