Refleksje po VIII Magnificacie. Świadectwo Katarzyny Jarząbek

 

 

Bóg stwarza nas nieustannie? W Nim moja siła, nie jestem sam.

         ? W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy- mówi Paweł na ateńskim Areopagu-  Kim jest On? [?] /On jest Stwórcą; /  Ogarnia wszystko powołując do istnienia z nicości nie tylko na początku, ale wciąż./ Wszystko trwa stając się nieustannie[?]?.  (Jan Paweł II- Medytacje nad Księgą Rodzaju- (fragm. z Tryptyku rzymskiego)


Stwórczy akt Boga sprawia, że usuwa się chaos, a we wszystko, co wychodzi z ręki Stwórcy wchodzi porządek. Także w człowieka- koronę stworzeń. Grzech pierworodny zburzył ten porządek, ale przez Krzyż, śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa ten porządek został odnowiony.  Dla nas, którzy żyjemy po zmartwychwstaniu Jezusa, wszystko stało się nowe. Możemy nieustannie czerpać ze Zdrojów Zbawienia. Nie jako automaty, ale jako ludzie wolni, jako dzieci Boże. Bóg nas do niczego nie zmusza, ale zaprasza do wejścia z Nim w relację miłości.  Trzeba mieć oczy i widzieć, a także uszy i słyszeć. Nie chodzi o rzeczy wielkie, trzeba zaczynać od tych małych, drobnych. Trzeba być ufnym jak dziecko i pozwolić Bogu, aby nas poprowadził według Jego Mądrości i miłości, a nie naszej.  Nasze ja musi skapitulować, bo pycha zaślepia i gubi, prowadzi do upadku. Bóg wie lepiej, zna nas bardziej niż my sami siebie; a nade wszystko nas bezwarunkowo kocha. To wystarczy, żeby Mu zawierzyć.

W DOMU PRZYJĘĆ U GONSIORA W TURZY ŚLĄSKIEJ

VIII nasz Śląski Magnificat tym razem odbył się w pobliżu sanktuarium fatimskiego w Turzy Śląskiej . 180 kobiet ,  które spotkały się 29 maja 2015 r. w Domu Przyjęć  GONSIOR, mogło przeżyć kolejne  spotkanie przy stole ukwieconym majowymi gałązkami i zastawionym śląskimi potrawami , aby napełnić swe serca nadzieją, ufnością i miłością . Tak jest zawsze, gdy przychodzi się do Matki. Matka Boża, Królowa Świata, która patronuje naszym spotkaniom, jest jednocześnie tak bliska, troskliwa i nikogo nie zostawi bez pomocy, po którą przychodzi tak wiele kobiet, dziewczyn, matek, babć. Każda może Jej zawierzyć najbardziej poufne sprawy, a Ona z miłością przedstawi je Synowi i pobłogosławi kapłańską ręką Jej sług, którzy zawsze są z nami. Pełnia wiosny, świeża zieleń, feeria barw, jeszcze umajone łąki, ukwiecone drzewa, koncertujące ptaki- cała obudzona do życia przyroda wielbi swego Stwórcę i chwali Panią Świata, która na ołtarzyku przygotowanym specjalnie na to spotkanie spogląda czule na swoje córki, które pragną odpocząć, zawierzając swoje sprawy Jej Matczynemu Sercu.

Jak zwykle podczas spotkania był czas na rozmowy przy stole,  na modlitwę uwielbienia, refleksję, złożenie swoich intencji modlitewnych do Jezusa przez Maryję, wysłuchanie świadectwa zaproszonej osoby, indywidualne błogosławieństwo kapłańskie. Tradycyjnie spotkanie poprowadziła Lidia Jurczyk, która wystąpiła w pięknej sukience retro, podkreślając, że kobiety spotykają się, aby przyjemnie spędzić czas w atmosferze świętowania, przenikniętej Bożą obecnością i miłością.

Gość spotkania- Katarzyna Jarząbek

Gościem tego spotkania była Katarzyna Jarząbek- świecka misjonarka na Filipinach, w Europie i Ziemi Świętej. Opowiedziała zebranym swoją historię o powołaniu, o misyjnych drogach i zaświadczyła swoim życiem, że Bóg stwarza nas nieustannie, przemienia, prowadzi. Swoim Magnificat  pragnęła uwielbić Boga za wielkie rzeczy, które uczynił w jej życiu. Nieustannie przekonywała się, że to On jest siłą jej życia, że się o nią troszczy, prowadzi, wykorzystując naturalne uwarunkowania, pochodzenie, historię dotychczasowego życia, także to, co słabe, aby we wszystkim okazała się Boża moc. Powołała się na przykłady Marii Magdaleny i Pawła apostoła narodów, wskazując, jak Jezus wykorzystał ich cechy naturalne ( potężna tęsknotę jawnogrzesznicy Magdaleny za miłością, gorliwość Pawła w zwalczaniu chrześcijan, a potem gorliwość apostolska), aby uczynić z nich Swoich oddanych uczniów.

Katarzyna Jarząbek pochodzi z Brzegu, uczyła się w szkole średniej u urszulanek w Rybniku. Właściwie nie wie, gdzie jest jej dom. Nie czuje się zakorzeniona. Gdy przyszła na świat rodzice nie byli gotowi do rodzicielstwa. Wychowywała się w domu babci. Nie znała dobrze rodziców, czuła się bardzo wewnętrznie rozbita. Często płakała. Gdy mama nie umiała jej pomóc, przyniosła jej obrazek pana Jezusa i stwierdziła, że On ją zrozumie. Tak więc już od dziecka rozmawiała z Jezusem, który wykorzystał słabość i niedojrzałość jej mamy., a także jej zagubienie, aby ją przyciągać do Siebie.  Zwracała się często do Jezusa, który stawał się  w jej życiu coraz bardziej realny. W okresie, gdy jeszcze nie umiała świadomie dokonywać wyborów, kształtowały ją sytuacje. Przed I Komunią  dzieci miały się nauczyć  modlitwy, którą tylko ona opanowała i przed całym kościołem wykonała.  Matka Boża wzięła na serio jej słowa: Pozwalam, abyś mnie wykorzystała w swoim Kościele?

Bóg integruje nas samych, stwarzając nas nieustannie.

Miała 2 domy., młodszą siostrę, która szukała w różnych ruchach wschodnich.  Kasia lubiła teatr, chciała podjąć studia humanistyczne, artystyczne. Ale tłumacząc siostrze problemy związane z wiarą, jej myśli układały się w pytanie: Czy chciałabyś się coś więcej nauczyć o Bogu?  Lampka się zaświeciła. To miała być teologia, powędrowała więc na KUL ( wtedy nie było łatwo się dostać). Pozwoliła Bogu kierować swoim życiem. Poszła tam uporządkować swoje myślenie. W Lublinie spotkała grupy, które jeździły do Mongolii. Przyjaciel, który bronił pracę z filozofii , mówił jej , że tam kilometrami nie ma kościołów, kapłanów. Ona się tym zainteresowała. Zaczęła myśleć, jak do tej Azji wyjechać? Wcześniej w  jej snach pojawiały się walizki, perony, wyjazdy, pakowanie. To niezakorzenienie w rodzinie pomogło jej znaleźć rodzinę w kościele powszechnym. Jej chrzestna  matka jest zakonnicą, ale ona szukała świeckiego misyjnego stylu życia. Mieli w tym doświadczenie protestanci, ale Katarzyna chciała życia sakramentalnego. Okazało się, że w Lublinie była świecka grupa misyjna, ale na prawach papieskich, z mandatem nauczania.  Pojechała więc na 6 miesięcy szkolenia do Niemiec. Zobaczyła powszechność Kościoła, mimo wielości kultur. Kolejne lata to było przygotowywanie się do tej drogi. To był czas przewartościowywania pewnych rzeczy. Zaczęła rezygnować  z rodziny, ale niemożność posługiwania się językiem polskim była dla niej wielkim wyrzeczeniem.

Marzyła o ewangelizacji Chin, wylądowała na Filipinach.

W końcu pojechała  na Filipiny. Pracowała w slumsach, wśród ubogich , którzy w dorosłym wieku nawracali się chrześcijaństwo z religii wschodnich. Te osoby potrzebowały formacji intelektualnej, uporządkowania myślenia. Ona tłumaczyła im wiarę  w języku prostym. Tam zobaczyła przecięcie się różnych kultur ( z Afryki, Oceanii, Europy). Te osoby mieszkały tam pod jednym dachem. Jej przyjaciółka z Singapuru nawróciła się w wieku 30 kilku lat ? ona odkrywała swoją wiarę w dziecięcy sposób. Inna-  Kiara- buddystka doświadczała opresji duchowej ze strony swej mamy z Tajwanu. Tam jest system klanowy- myśli się całymi rodzinami. Ona była wykluczona z rodziny. Katarzyna pracowała też z biednymi dziećmi w slumsach. Stamtąd można było wyjechać do krajów niechrześcijańskich, wyjechała więc do Chin, ale tam nie mieszkała. Chinki spod Pekinu przyprowadziły do błogosławieństwa tylko chłopców ( tam była polityka jednego dziecka). One napisały list do papież Jana Pawła II. On im odpisał.  W tych różnych miejscach i sytuacjach Katarzyna nigdy nie czuła się osamotniona.  Sny o walizkach niejednokrotnie się spełniały. Stała kiedyś  z wielką walizką na peronie i czuła się dziwnie samotnie. Pan Bóg przemówił do niej przez słowa Psalmu 2.: Pan Bóg mówi do ciebie: Ja jestem ci ojcem, a ty dzieckiem i daję ci w posiadanie narody?. Wśród tych narodów czuła się jak w rodzinie.  Nie czuła tego jako poświęcenia.

 W powołaniu jest ważna historia, ale i czasy Kościoła. Ona czuła , że musi odpowiedzieć na potrzeby Kościoła powszechnego; było to w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Potem papież Benedykt położył nacisk na Europę. Prze kolejne lata była więc w Europie. W końcu  wróciła do Polski. I tak ciągle prowadziła ?życie na walizkach?. Chciała zorganizować sobie życie, ustabilizować się, mieć jakieś własne miejsce na ziemi, ale pojawił się ktoś, kto ?przewrócił? jej plany, zaprosił ją do Izraela. A ona  się zgodziła. Zaczęła najpierw jeździć z grupami pielgrzymkowymi. W Izraelu Bóg postawił na jej drodze katolika melchickiego, który pokazał jej Kościół wschodni, z różnymi rytami wschodnimi. Doprowadziło to do powstania Stowarzyszenia. Więc wciąż podobne misyjne drogi, a nie stabilizacja w jednym miejscu. Wiedziała i czuła, że Bóg zatroszczy się o jej dziedzictwo, bo jest Bogiem niespodzianek. Pracując tam ( w Izraelu) z tą 1. rodziną chrześcijańską  otrzymała w spadku ziemię w Galilei. Jej ziemia rolna niedawno została podniesiona do poziomu działki budowlanej.  Pan Bóg nie ogałaca nas. Bóg jest wierny; gdy kogoś powołuje, zatroszczy się o wszystko. Katarzyna  jest przekonana, że Bóg integruje nas samych, stwarzając nas nieustannie. Zadaniem człowieka jest słuchać i słyszeć, patrzeć i widzieć Boga na wszystkich naszych drogach. On zawsze jest z nami, tylko my nie zawsze jesteśmy z Nim.

Hani Hayek i Ziemia Święta

W Ziemi Świętej potrzebny jest przewodnik, nie można spocząć, poleniuchować. Bóg znowu postawił na jej drodze odpowiedniego człowieka, który, jak sama mówi ? spadł jej z nieba?.  Hani Hayek o korzeniach ormiańsko- muzułmańskich (po rodzicach), zaadoptowany przez zakonnice, jest doktorem archeologii, zadeklarowanym chrześcijaninem. Muzułmanie i Żydzi walczą tam o ziemię, a nie o religię. Hani zaczął ofiarować drzewa oliwne kapłanom, wpisywał na nich  imiona i nazwiska, aby mieli tam korzenie. Załatwiał certyfikaty z drzewami oliwnymi. Troszczy się w ten sposób o rozwój chrześcijaństwa  w Ziemi Świętej. Świeccy też chcą mieć korzenie w Galilei. Widać tam szeroki Kościół, nie tylko rzymski, ale cały katolicki, powszechny. Hani przyjeżdżał parokrotnie do Polski. Stwierdził, że tam powstało 100 meczetów, a ani jeden kościół katolicki.  Oddał więc ziemię i zbudował kaplicę, aby księża z Polski mogli tam odprawiać mszę. Kardynał Dziwisz przekazał do Galilei relikwie św. Jana Pawła II  ( krew świętego papieża z certyfikatem).

W Nim moja siła, nie jestem sam!

To w skrócie opowieść Katarzyny. Każda mogła z niej wynieść dla siebie to, co ją dotknęło, może zaniepokoiło lub pobudziło do myślenia o własnej drodze, osobistym powołaniu. Bo każdy z nas jest powołany przez Boga do świętości i każdego z nas Pan prowadzi. Często tego nie widzimy, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Takie spotkania budzą, inspirują, pokazują bogactwo powołań i dróg do Boga.

To było już ósme spotkanie kobiet katolickich Magnificat. Na każdym Bóg poprzez świadectwo zaproszonej kobiety pokazał nam inną , niepowtarzalną drogę, historię życia, powołania i odpowiedzi człowieka na Boże wezwanie.  Coraz bardziej  przekonujemy się, jak jesteśmy obdarowani, niepowtarzalni, bogaci Bogiem, mimo iż nasze drogi nie są często usłane różami. Każda  i każdy z nas niesie swój krzyż, ale to brzemię niesione z Jezusem jest słodkie, a ciężar lekki, jeśli Mu bezgranicznie  zawierzymy i pozwolimy, aby to On nas prowadził i był naszą mocą. Śpiewamy w jednej z pieśni: Pan jest mocą swojego ludu,/ pieśnią moją jest Pan./ Moja tarcza i moja moc!  On jest mym Bogiem, nie jestem sam./ W Nim moja siła , nie jestem sam.!

      ? Jesteś stworzony, aby w każdej chwili kąpać się w Bogu. To w Nim żyjesz, poruszasz się i jesteś. (Dz. 17, 28). On nieustannie tchnie swoje życie w twoje nozdrza.( Rz. 2,7).Twoje nawrócenie polega na uświadomieniu sobie rzeczywistości, w której żyjesz.?  (Wilfrid Stinissen OSB)

                                                                                        Tekst: Władysława Bańczyk