Wspomnienie o ojcu Emiliano Tardif


tardif 1  Ojciec Emiliano Tardif jest autorem książki Jezus    żyje, która należy do czołówki bestsellerów  światowych. Opisuje  cuda, które Jezus czynił w  trakcie jego posługi.  W ciągu zaledwie kilku lat  przetłumaczono ją na 16 języków, sprzedano ponad 1  mln. egzemplarzy.
 
Urywki tej książki można przeczytać w zakładce  naszego portalu Wiadomość dla Ciebie --> Jezus żyje  (menu na pasku bocznym).

 A poniższy artykuł jest wspomnieniem o ojcu, napisanym już po jego śmierci.

MOC BOGA
 
"Byłam kobietą z wyższych sfer społeczno-kulturalnych i posiadałam wszystko z wyjątkiem... chęci do życia. Moje zdrowie powoli niszczało, a środku czułam się pusta. W nic nie wierzyłam i miałam silne pokusy samobójcze. W takim to właśnie, godnym pożałowania, stanie znajdowałam się, gdy jedna z przyjaciółek zaprosiła mnie

do udziału w spotkaniu członków Odnowy Charyzmatycznej. Przewodniczyć miał o. Tardif. Choć nie wierzyłam w to zbytnio, uległam jej namowom.
Gdy się już tam znalazłam, zaczęłam obserwować osoby, ich zachowanie i wydarzenia. Bawiły mnie te przejawy radości skierowanej ku Panu, wydając mi się zarazem mocno przesadzone. A jednak powoli, nie zdając sobie z tego sprawy wchodziłam w ten klimat ufności skierowanej ku Bogu. Widziałam, jak Pan - w czasie modlitwy o uzdrowienie - przywrócił zdrowie siedmioletniej dziewczynce. A potem w pewnej chwili o. Tardif otrzymał następujące proroctwo: 
"Przyszedłem, aby dać ci szczęście. Ja jestem tym szczęściem. Ty jednak postawiłaś pomiędzy nami barierę. Kocham cię i usunę wszystkie przeszkody, abyś mogła doświadczyć miłości, której potrzebujesz." 
Nagle zrozumiałam, że to przesłanie było dla mnie... I doznałam cudownego uwolnienia, które wymazało także moje nadmierne poczucie winy. Zrozumiałam w jednej chwili, że jeśli ktoś ma serce napełnione miłością Bożą, wszystko inne jest drugorzędne. Znalazłam drogocenną perłę!
W kilka dni później udałam się do mojej lekarki. Po przebadaniu mnie zapytała z osłupieniem: "Co się stało?" "Oddałam Panu moją chorobę i poprosiłam, żeby mnie wyleczył". "To prawdziwy cud! To prawdziwy cud!" - stwierdziła lekarka.
Odkryłam tak, że istnieje taka medycyna, która leczy z wszelkich niedomagań: duchowych, psychicznych, fizycznych. Dotąd byłam ślepa, zamknięta na miłość. Nie chciałam nikogo słuchać. Oskarżałam sama siebie. Miłość Boga odmieniła radykalnie moje życie. Bóg leczy także z braku nadziei i z braku chęci do życia. Dostąpiłam łaski przeżycia tego doświadczenia osobiście, korzystając z cudownego Bożego działania."
 
PROROK BOGA
 
Świadectwo tej kobiety ukazuje jedno spośród tysięcy uzdrowień otrzymanych dzięki modlitwie i posłudze jednej z najbardziej znaczących postaci duchowości chrześcijańskiej XX wieku: ojca Emiliano Tardifa, który w 1999 roku powrócił do Domu Ojca.
Od roku 1973, kiedy pewnego dnia został sam nagle uzdrowiony z gruźlicy płuc, dzięki modlitwie grupy charyzmatycznej, jego życie doznało całkowitej przemiany. Rozpoczęła się dla niego droga dojrzewania duchowego, które pozwoliło mu odkryć nadzwyczajne charyzmaty. W końcu posługa ludziom stała się jego naturą. Zaskakując swą energią i mocą działającego przez niego Ducha Świętego jeździł niestrudzenie po świecie, dając świadectwo o tym, że Jezus żyje i cieszy się, działając pośród nas.
O tym, że tak jest w istocie, świadczyły wywołujące wielkie wrażenie nadzwyczajne łaski: nawrócenia i uzdrowienia, do których dochodziło, gdy po Mszy św. ojciec Tardif modlił się o uzdrowienie i uwolnienie. To był niezaprzeczalny dowód mocy Ducha Świętego działającego przez niego i przyciągającego niezliczone tłumy.
9 czerwca 1999 roku podczas brania udziału w Kongresie w Nowym Jorku ojciec Tardif zasłabł, umierając nagle, z pewnością na zawał serca. Miał 71 lat. Odwołano wszystkie spotkania, zaplanowane nie tylko na ten rok, ale i na przyszły. 
Ojciec Tardif był wielkim prorokiem w każdym znaczeniu tego słowa. Był nim w sensie biblijnym, czyli był tym, który otrzymuje słowa Pana, żeby je przekazać ludowi. Był nim w sensie potocznym, czyli był tym, któremu Bóg daje poznać - jeśli taka jest Jego wola - przyszłe wydarzenia.
Przypomnijmy choćby to, że ojciec Tardif przepowiedział objawienia Maryjne w Medziugorju nim się rozpoczęły (zob. Vox Domini nr 51, s.10). 
Naturalność, z jaką ojciec Tardif głosił cuda Pana całemu światu, ujawniały jego niezłomną energię. Miał w sobie poza tym cudowną siłę przyciągania; moc wiary i radości, które odbijały się w jego słowach, w głosie i w całej jego osobie jak w zwierciadle.
"Jest jedna rzecz, której Jezus nie może zrobić - mawiał - wejść do twego serca wbrew twojej woli." 
 
Przyciągał niezliczone tłumy, lecz zachowywał zawsze umiejętność dotknięcia serca pojedynczego człowieka. Jego nauczanie, jego przesłanie nie miało nic z powierzchowności. Cieszył się darem typowym dla świętych, umiejąc każdego postawić naprzeciw żyjącego Jezusa i przekazać mu żywą Ewangelię.
Było naturalne, że podczas Mszy św., po homilii, po Komunii św., ludzie oczekiwali na cuda, które się zawsze zdarzały. Temu, kto poznał go osobiście trudno jest mówić o nim bez ryzyka nadmiernego upiększania jego życia i dzieła. Czy jednak może być inaczej w odniesieniu do człowieka, który potrafił w takim stopniu stać się narzędziem w rękach Pana?
Dla niego życie, pogoda ducha, radość i modlitwa stanowiły jedność. Na pytanie dziennikarza pragnącego wiedzieć, ile godzin dziennie spędza na modlitwie, odpowiedział: 
"Tak naprawdę staram się przez jedną godzinę dziennie, rano, przebywać z Nim, a dziękować Mu i wielbić Go przez cały dzień."
Jego poznanie serc, zdolność czytania w życiu mężczyzn i kobiet, nawet jeśli ich wcześniej nie znał, były zdumiewające. Życie tych, których spotykał było przed nim jak otwarta księga.
Inna cecha, która go zbliżała do świętych, a zwłaszcza do ojca Pio, to ta, że nie znał granic między światem tu, na ziemi, a tym w górze. Pewnego dnia na włoskim Kongresie Odnowy w Duchu, w Rimini, po modlitwach o uzdrowienie Pan dał mu poznać, że wśród obecnych znajdowała się pewna kobieta 58-letnia, głęboko zraniona w swym sercu z powodu śmierci syna. "Dziś - powiedział nagle ojciec Tardif - Jezus przychodzi uleczyć twe serce i mówi ci: Ciesz się, bo twój syn jest ze Mną w wieczności. W chwili śmierci okazał skruchę za swój grzech. A oto znak, jaki ci daję, żebyś uwierzyła moim słowom. Silny ból głowy, jaki cię od dawna dręczy, zostaje ci odebrany." 
Wzruszona kobieta natychmiast dała świadectwo, że wszystko to było prawdą.
 
JEGO ŻYCIE
 
Urodzony w Quebec, jako dziewiąte z czternaściorga dzieci, Emiliano Tardif wstąpił do Kongregacji Misjonarzy Najświętszego Serca. Mianowany przełożonym Prowincji w Republice Dominikany angażował się przez wiele lat w walkę społeczną na rzecz biednych wieśniaków. Założył spółdzielnię, szkołę rolniczą, był promotorem planów rozwoju miast. Pracował bez wytchnienia aż nadwątliły się jego siły i rozchorował się.
Po nagłym uzdrowieniu jego życie doznało radykalnej przemiany. Powierzona mu przez Pana misja związana była z nieustannymi wyjazdami, podczas których służył innym nadzwyczajnymi charyzmatami. Nie przeszkodziło mu to w założeniu w Santo Domingo, na początku lat 80-tych, Domu Zwiastowania. Wkrótce stał się on jednym z najprężniejszych centrów duchowego oddziaływania w świecie. U przybywających tu rozwinęły się potężne charyzmaty. 
Założywszy szkołę ewangelizacji imieniem Jana Pawła II ojciec Tardif tak o niej powiedział: "To szkoła kerygmatyczna i charyzmatyczna. Kerygmatyczna, gdyż jest chrystocentryczna, oparta o przesłanie przepowiadania Pięćdziesiątnicy. Charyzmatyczna - gdyż metoda ewangelizacji w mocy Ducha dotyka serc i przemienia oblicze ziemi."
Ojciec Tardif stworzył poza tym z natchnienia czysto charyzmatycznego nowe zgromadzenie Sług Jezusa Żyjącego. Poświęca się ono apostolstwu, modlitwie i ewangelizacji. Ojciec Tardif zawsze czuł bliskość Nowej Pięćdziesiątnicy, choć "jesteśmy dopiero u jej początków" - powtarzał. 
 
OSTATNI ETAP
 
W czasie naszego ostatniego spotkania zapytałem go, dokąd doprowadzi go najbliższy etap. Przypominając mi, że podróżował od dziesięcioleci, przez 9 miesięcy w roku, stwierdził: 
"Rozpocząłem już podróż powrotną ku ostatecznej ojczyźnie, Jeruzalem niebieskiemu. Zdążam tam, gdzie nie ma już ani łez, ani walk, ani chorób, ani śmierci. Co dnia czuję, że jestem bliżej tych otwartych drzwi do domu, w którym Jezus zachował dla mnie miejsce pośród zbawionych. 
Przez całe moje życie, szczególnie w tych ostatnich latach byłem świadkiem dzieł miłości i miłosierdzia naszego Boga. Skoro Pan jest tak wielki w Swoich dziełach spróbujmy sobie wyobrazić, jakie będzie spotkanie z Nim twarzą w twarz. Skoro promienie Jego miłosierdzia jaśnieją takim blaskiem, jaki będzie On sam - słońce miłości? Jeśli wiara umożliwia nam dostrzeżenie już rysów Boga, jakimże będzie On ukazując się nam w wiecznej wizji?"
Bądźmy pewni, że ojciec Emiliano Tardif nadal kontynuuje swą misję wobec nas z Nieba, w którym teraz mieszka.
 
Marino Parodi

Stella Maris nr 351, str. 19-20 Przekład z franc. za zgodą Ed. du Parvis: E. B